No cóż, w prawdzie nie mamy jeszcze nawet terabajtowych dysków, ale naukowcy już zakładają, że w przeciągu kilku lat na rynku pojawia się niewielkich rozmiarów dyski, które będą miały pojemność tysięcy terabajtów.
Dla przypomnienia lub zaznajomienia, jeden terabajt to 1024 gigabajty, czyli jeden petabajt to szybko licząc ponad milion gigabajtów. Kto oparłby się takiej ilości informacji zgromadzonej w jednym miejscu?
Wszystko polega na kontroli elektronów wędrujących po orbitach w materiałach używanych do produkcji nośników. Według Michaela Thomasa, wynalazcy i konstruktora, jedyną metodą na zwiększenie pojemności urządzeń jest zapanowanie nad materiałami na poziomie atomów. Jego badania przyniosły sukces, udało mu się zmusić elektrony do kręcenia siew przeciwnym kierunku niż w dotychczasowych metodach składowania danych. Według jego przewidywań, kontrola nad spinem elektronów może przynieść w przeciągu kilku lat przełom laboratoryjny, a w przeciągu pięciu, gotowe urządzenie o niespotykanych wręcz pojemnościach.